Nie wiem od czego zacząć. Nie było mnie pół roku. Zmieniałam ten wpis już z 20 razy. Nie chciałam, by był za bardzo intymny, ani przytłaczający. Minęło pół roku. To zadziwiające jak wiele, a tak naprawdę nic nowego nie zadziało się w moim życiu. Czytam swoje wcześniejsze wpisy i chciałabym wszystko usunąć. Tak wiele się pozmieniało, a nic się nie zmieniło. Tak wiele zmieniło się w mojej głowie, że wszystko się zmieniło…
Muszę o tym opowiedzieć. Moja koleżanka opowiadała mi o swojej bliskiej osobie, która po prostu kiedyś nie była w stanie wstać z łóżka. Kiedyś zupełnie tego bym nie zrozumiała. Jak to nie mogła wstać z łóżka? Pewnie jej się nie chciało… No nie… zupełnie nie o to chodzi. Czasem jest tak, że bierzemy sobie za dużo na głowę, za dużo od siebie wymagamy, myśli mówią: „jak to Ty nie dasz rady?”, „musisz dać radę”, „nie masz wyjścia”, „musisz być silna”. Czasami nie pozwalamy sobie na chwilę odetchnienia, wypłakania, wzięcia oddechu. Czasem po prostu sytuacja tego wymaga, że pędzimy i pędzimy. czasem musimy być silniejsi od kogoś, czasem zapominamy o sobie.
W pewnym momencie myśli mówią co innego, a nasz organizm mówi co innego. I nasz organizm, jako ciało mówi „chcę odpocząć”. To dlatego ta dziewczyna nie mogła wstać z łóżka. Nie dlatego, że była leniwa, tylko dlatego, że była taka silna, taka silna, że wymagała od siebie strasznie dużo. Była herosem nad herosami, ale też robotem. Jej ciało w końcu się zbuntowało. Nie mogła ruszyć ani ręką, ani nogą.
Ktoś kiedyś mi powiedział, że na depresję chorują silni ludzie, nie jakby się wydawało słabi. Brzmi to dziwnie, ale tak jest. Nie wierzyłam w to, ale już wiem. Na depresję chorują także perfekcjoniści, bo nie potrafią odpuszczać…
Dziś ten tekst nie ma być o mnie. Tak zadecydowałam. Chcę tylko powiedzieć, że w dzisiejszym pędzącym świecie zdarzają się coraz częściej takie rzeczy. Nie dzieją się gdzieś obok. Czasami dotyczą nas samych, a my mamy zamknięte oczy lub boimy się czegoś dostrzec.
Pragnę tylko powiedzieć, że warto zawalczyć o siebie. Siebie dla siebie i siebie tylko dla siebie. Przez te pół roku nieobecności walczyłam o siebie i o swój rozwój, ale także o to jak siebie bronić, o swoją tarczę. Warto sobie pomóc. Dziś wracam z lekkością, bez wyrzutów sumienia, które kiedyś nie dawały mi żyć. Dziś wracam może nie jak Feniks z popiołów, może nie aż tak, ale wracam po cichu, z czujnością i uważnością, a przede wszystkim z wielką wdzięcznością samej sobie i uradowanym sercem. Sercem, które chce znów bić. Pragnę powiedzieć, że warto rozmawiać, warto iść do specjalisty, warto szukać narzędzi. Mnie spotkała piękna droga, ponieważ uczestniczyłam w terapii oraz miałam okazję uczestniczyć w MBSR „Mindfulness”, gdzie mogłam popracować nad metodami radzenia sobie w sytuacjach stresowych. Czasami warto zaufać innym 😉
A moim motttem, które stało się bardzo bliskie zostały słowa Virgini Satir: „Życie nie toczy się tak, jak powinno, ale jest takie jakie jest. Sposób w jaki sobie z tym radzisz stanowi całą różnicę”